WIELORYBI ŚPIEW
na czym się potknie nasz wieloryb? nie mogą ustać gromkie spory nie mogą usta szczutej sfory znieczulić się na problem spory że czego tknie się nasz wieloryb kwitnie we fontannowe wzory i wieloraczy swój koloryt wkurwiając tych co tkwią u koryt i utwierdzając ich w rozgory- czeniu: co za sprośne pawie gościu nam ponawtykał w nawiew! ich barwy, choć ciekawią nawet lecz są kaprawe i nieprawe!
brrr... ten wieloryb, zły wieloryb brrrodawki, zmarszczki, tudzież wory się pod oczyma od tej zmory robią szykujcie pomidory! bo bestia nie dość że rozsiewa błędne kolory i odory rodem bynajmniej nie z obory to na dodatek jeszcze - ś p i e w a świerzbiąc co rusz przewlekle chorych na tolerancji niedobory wzniecając zabobonny poryw biadania: bijcie na nieszpory! na aleluja! glory, glory! niech się rozlega zew z agory: i... i... inteligenci! z... zakapiory! nie dość, że ciążą nam hhh... history...- czne liczne strzygi i upiory nie dość że wojny, że zabory to teraz kurde ten wieloryb zechce odepchnąć nas od koryt przy tym uszczupli nam pobory pozrywa swojskie z głów ubiory zamieni orły na kondory oraz wyniszczy muchomory a polskie puszcze, lasy, bory zaśmiecą mycki i czadory bezczeszcząc widok nam za oknem to jest bezczelne i okropne! na szczęście nos wytknąwszy z nory szczekają burki i azory że to jedynie są pozory i że to potrwa góra rok, bo no na czymś on się musi potknąć! jeżdżąc na sucho i na mokro w końcu wysiądą mu zawory rozszczelnią szelmie się komory pozacierają się rotory albo połamią się resory
dalej sromotnie czajmy się w oknie by najpierw w oczach potem w kroczach poczuć pieszczotkę milionów cmoknięć boże! jakież to będzie słodkie, kiedy się on nareszcie potknie!
acz prawda może być mniej słodka w miejskich ośrodkach i po opłotkach z upierdliwością kołowrotka co jakiś czas powraca plotka że wieloryba przykurcz spotka i że się z niego zrobi ...? . . . . . . . . d u p a !
i też nie rekin, i nie szczupak my chcemy by ta wielka masa trzęsła się w strasznych wygibasach!
a nawiew spluwa
naród nawiewa
ś w i ę t y g w ó ź d ź w m ó z g u
wieloryb śpiewa...
POHYMNIE
myślał już sobie jaś pacholę że taki ze mnie cienki bolek że tylem wart co dwa jabole niemalże zrównał mnie z fizolem raczącym się autovidolem bo co? bom starym już ramolem? bo mi nad skronią lśni zakole?
fakt raz mnie spotkał w strasznym dole w swetrze zeżartym w pół przez mole gdym taki smutek i niedolę wręcz wypisany miał na czole że tylko w wisłę hop z kamolem pętla na szyję lub pistolet i flagi pogrzebowej fiolet...
nie ma! jeszcze nie na mnie kolej jeszcze się z doła wygramolę biały powiezie mnie kabriolet modnie się w tesco odpindolę farfocle z uszu se wygolę wmasuję krem za dwa patole i dalej w gaz i jazda w pole! w tańce hulanki i swawole w najwęższe bramki strzelać gole
orkiestra grać! a barman polej golnę z podwójną wódką colę na walającym się po stole waflu spod piwa nagryzmolę wiersz, taki wiersz...
że j a pierdol ę j a m ż y w! jam mocarz! niczym golem
nieście mnie skrzydła me sokole dajcie mi stanąć na cokole mając nad głową aureolę patrzeć jak wszystkich w oczy kole
nie tylko w oczy - nolens volens, ty! jeden z drugim młody koleś myślicie co, że nie wydolę? chodźcie, zrobimy most pokoleń i w mojej poetyckiej szkole wszystkich was równo... ...chociaż... na-chuj?
na kaca marsz w głębokim piachu po kres obciachu
|